piątek, 9 stycznia 2015

Chapitre 2

            Znalazłam się w pewnym momencie na dworze. Uderzyło we mnie lutowe zimno. Nie przejmowałam się tym. Biegłam jak najszybciej przed siebie, ale moje szpilki skutecznie to utrudniały. Po policzkach ciekły obficie łzy. Niall był już bardzo blisko mnie. Nie widziałam go, ale czułam jego obecność. Nie dostrzegałam niczego wokół mnie.

            Dopóki nie oślepiły mnie dwa światła naprzeciwko mnie. Znalazłam się na jezdni. W moim kierunku pędził samochód. Na drodze było ślisko. Nie miał szansy zahamować. Boże, przecież on jechał z ogromną prędkością. Patrząc na to, że byłam przeraźliwie chuda, połamałby mnie od razu. Nie przeżyję tego- pomyślałam. Nie mogłam nawet nic pomyśleć. Życie nie przeleciało mi przed oczami. Nie było jak w filmach. Czułam tylko potworne przerażenie i myśl, że zaraz zginę. Nie miałam najmniejszych szans. Gdybym była tęższa i miała grubsze kości, może. Jednak z moim obecnym stanem, nie miałam szans.

          Na mojej twarzy zagościło przerażenie. Bałam się i to bardzo. Jednak w pewnym momencie poczułam na moich ramionach ręce. Ktoś mnie popchnął, a ja zaczęłam spadać z dala od toru ruchu auta, ale ten, kto mnie uratował, stał na moim miejscu. Niall. To wtedy czas zwolnił.

        Patrzyłam głęboko w jego równie przerażone oczy. Stał ubrany w elegancką białą koszulę i czarne spodnie. Jego delikatne, blond włosy opadły mu na czoło. Jego pełne, lekko różowe usta były lekko rozchylone. Wpatrywał się we mnie, a ja nadal spadałam. Auto było od niego zaledwie 10, może 15 centymetrów. Chciałam cofnąć wszystko. Nie wyjść z tego budynku, nie wbiec na jezdnie. To ja powinnam być na jego miejscu, nie on. Uratował mnie, a sam mógł zginąć. Dotarło to do mnie wraz z poczuciem jego rąk. Był gotów oddać za mnie życie, bo mnie kochał. Czułam to patrząc na niego.

        Miał przepiękne oczy w niebieskim odcieniu. Były cudowne, umiałam na nie patrzeć godzinami. Nie chciałam, żeby zasłoniły je na zawsze powieki.

         Kiedy moje pośladki dotknęły ziemi, nogi Nialla, a maskę samochodu dzieliły milimetry. Patrzyłam na niego nadal, cholernie się bojąc. Chciałam krzyczeć, żeby to się nie stało, ale zanim bym otworzyła usta, byłoby po wszystkim. Poświęcił się dla mnie.

        Moje ręce kilka tysięcznych sekund później znalazły się na podłożu. Wtedy auto dotknęło nóg Nialla. Czas zaczął przyspieszać. Twarzy chłopaka wykrzywiła się z bólu. Zamknął oczy i otworzył usta. Cholernie go bolało. Potem całe jego ciało poleciało na maskę samochodu. Był tak wysoki, a samochód tak wąski, że odbił się ramieniem od szyby. Modliłam się tylko, żeby to okazał się zły sen. Wtedy dotarł do mnie jego rozdzierający uszy krzyk. Czułam w nim wiele cierpienia i bólu.

         To wszystko trwało nie więcej niż sekundę. A dla mnie trwało to wieczność. Wtedy czas powrócił do normalności.

        Ciało blondyna opadło gwałtownie na ziemię, a auto już się nie poruszało. Chłopak leżał na plecach. Siedziałam od niego dosłownie dwa metry.

- Niall – wyszeptałam, a w moim głosie wyczuć można było niedowierzanie. Gdyby nie wybiegł za mną od razu, to ja bym leżała na jego miejscu, na pewno martwa. Przeczołgała się do niego. Miał paskudną ranę na ramieniu, widniały w niej resztki szkła. Śnieżnobiała koszula stawała się czerwona w zastraszającym tempie. Trochę pod jego kolanem też dostrzegłam krew. Wydarzył się chyba cud, bo na głowie miał tylko małą, w porównaniu do reszty, ranę.

         Jego oczy były otwarte, ale kiedy zamrugał, wiedziałam, że żyje. Jednak bardzo słabo oddychał i to wzbudziło u mnie przerażenie.

- Niall kochanie – wybełkotałam, nie wiedząc co robić. Wszystkie zasady pierwszej pomocy wyleciały mi z głowy. Nawet nie pamiętałam numeru na pogotowie. To było okropne. Ręce mi się trzęsły. Położyłam dłoń na jego policzku, mając chyba nadzieję, że uśmierzę jego ból. On spojrzał na mnie. Nie widziałam w jego oczach urazy.

- B-boli – wyjąkał. Wtedy po mojej twarzy popłynęły obficie łzy.

- W-wiem – powiedziałam z równym przerażeniem, ale mniej zrozumiale, przez płacz.

- Tu – wyszeptał i wskazał na klatkę piersiową. Boże, wiedział jedno. Żebro przebiło mu płuco. Z bólu nie mógł oddychać. Przeraziłam się. Nie wiedziałam, co zrobić.

- Ratunku! – zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Zauważyłam, że z samochodu wyszedł mężczyzna i szedł w moim kierunku.

- Courtney, nie mogę oddychać – wybełkotał Niall. Wtedy poczułam czyjeś ręce na ramieniu, a ja zaczęłam się rzucać. Nie chciałam, żeby ktoś mnie od niego zabierał. On umierał, ja to wiedziałam. Nikt nie mógł mnie od niego oddzielić.

- Uspokój się, jak mu nie pomogę to nie przeżyje – warknął mężczyzna, a wtedy posłusznie się odsunęłam. Nadal cała się trzęsłam. Nie potrafiłam opanować płaczu i przerażenia. Widziałam tylko, że Niall umiera. Mężczyzna z nim rozmawiał, ale on był taki słaby. Nie mogłam tego znieść. To wszystko przeze mnie.

         Przeczołgałam się do mężczyzny, który oglądał, jakie rany odniósł Niall. Nie zwróciłam na niego uwagi i patrzyłam na chłopaka. Był cały blady i wątły. Moje serce już dawno pękło, a sumienie rozsadzało mi głowę. To wszystko przez moją nieostrożność. Przez nią Niall umierał. Nie mogłam znieść świadomości, że byłam winna jego śmierci.

         Nachyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam w czoło.

- Kocham cię Aniołku – wyszeptał, a ja cicho załkałam. – Będę się tobą opiekował – dodał zamykając oczy, a wtedy nie byłam w stanie opanować mojej histerii.

- Wybacz mi kochanie – wybełkotałam, po czym wstałam od niego.

           Wtedy mój mózg kompletnie się wyłączył. Chyba tamten mężczyzna powiedział, żebym zadzwoniła po karetkę. Po co? Skoro on nie żył. Wiedziałam to. Nie chciałam się już odwracać. Widok martwego ciała osoby, którą kochałam, byłby dla mnie nie do zniesienia. Zaczęłam iść w dobrze znaną mi drogę. W pewnym momencie biegłam szturchając pojedynczych przechodniów. Nie obchodziło mnie to. Wtedy znowu szok wziął górę, bo nie uroniłam ani jednej łzy w drodze do domu. Biegłam tak długo, dopóki nie znalazłam się przed nim. Wbiegłam po schodach i weszłam do mieszkania bez problemu, bo jak zwykle nie zamknęłam za sobą drzwi, gdy wychodziłam. Wpadłam do środka i ruszyłam w stronę sypialni. Kiedy się w niej znalazłam, wyjęłam z szafy walizkę i zaczęła wrzucać do niej wszystkie moje ubrania. Wkładałam do niej wszystko, co wpadło mi w ręce. Od majtek przez swetry na kąpielówkach kończąc. Nie zważałam na nic. Przeszłam do salonu i wzięłam z niego najpotrzebniejsze dla mnie rzeczy. Wróciłam do pokoju i nagle dostrzegłam fotografię. Fotografię, na której byłam ja Niall. Wszystko nagle we mnie uderzyło. To, że jego nie było i dlatego się pakowałam, żeby najbliższym samolotem uciec z Milton Keynes. To właśnie dlatego się pakowałam. Uświadomiłam sobie, że nigdy więcej go nie przytulę ani nie pocałuję. Nigdy nie zobaczę jego uśmiechu i jego pięknych, niebieskich oczu. Wówczas dopadła mnie histeria. Zaczęłam potwornie płakać. Odwróciłam się i zobaczyłam moje odbicie w lustrze. Moje ręce był pokryte jego krwią i to samo moja sukienka. Wpadłam w panikę. Pobiegłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Odkręciłam go i nawet nie przejęłam się, że leciała z niego zimna woda. Chciałam zmyć z siebie jego krew. W rozpaczy, gdy widziałam, ze z sukienki nie schodzi, zdarłam ją z siebie. Stałam w samej bieliźnie, a lodowata ciecz opadała na mnie. Płakałam tak bardzo, że zaczęłam się krztusić. Oparłam się o ścianę i się osunęłam. Nie byłam w stanie nic zrobić, nawet się ruszyć. Mogłam jedynie płakać. Ból, jaki przeze mnie co chwila przechodził, był nie do zniesienia. Czułam się jak morderczyni. Czułam, że byłam najbardziej odrażającym potworem na Ziemi. Ta myśl okropnie mnie przytłaczała.
         Po kilkunastu minutach, gdy cała trzęsłam się z zimna i byłam względnie bardziej spokojna, wyszłam spod prysznica. Nie ruszyłam sukienki, mogła tam zostać. Spojrzałam na moje odbicie. Mój makijaż był cały rozmazany, a włosy mokre i potargane. Byłam cała sina i zmęczona. Wyglądałam okropnie, chociaż i tak nie oddawało to tego, jak czuła się moja dusza. W odbiciu powinien pojawić się jakiś ork albo inne przeraźliwe stworzenie.

         Spakowałam najpotrzebniejsze kosmetyki, rzeczy do make-up’u nie były mi już potrzebne. Nie miałam dla kogo poprawiać swej urody, a i tak byłam odpychająca.

„Jesteś piękna najdroższa” rozebrzmiał w mojej głowie głos Nialla. Taka byłam, zanim go nie zabiłam. Mój kochany blondasek nie żył. Mogłam się równie dobrze zabić, a to byłaby ucieczka od problemu. Wołałam cierpieć za to, co zrobiłam. Wróciłam do mojej sypialni i wrzuciłam kosmetyczkę do środka. Wyjęłam z walizki jakieś ciuchy i je na siebie założyłam. Nie obchodziło mnie, ze byłam cała mokra. Po co mi to było…

       Wyszłam z bagażem z sypialni. Wówczas dostrzegłam bukiet różowych róż, które Niall dał mi dzień wcześniej. Nawet nie miałam siły już bardziej płakać. Podeszłam do wazonu i wyjęłam kwiaty. Nie mogłam zostawić tam ostatniej rzeczy danej mi przez mojego najukochańszego. Trzymałam je i poszłam do kuchni. Wyjęłam z jednej z szafek pudełko z lakami. Wyjęłam z niego małe opakowanie z środkami uspokajającymi. Nie mogłam się powstrzymać i wysypałam dwie tabletki. Po dłuższej chwili namysłu wysypałam chyba z 10. Chciałam być otępiała i chociaż na chwilę uspokoić ból, jaki sprawiało mi moje sumienie. Miałam ochotę krzyczeć, że wiedziałam, że go zabiłam, ale nie chciałam, żeby ktoś mnie usłyszał. Połknęłam tabletki i schowałam opakowanie do kieszeni bluzy. Z innej szafki wyjęłam wszystkie moje oszczędności. Portfel i komórkę zostawiłam na balu. Zresztą, nie było mi to potrzebne.

         Wyszłam z mieszkania zostawiając drzwi otwarte na oścież. Z Milton Keynes było niedaleko do lotniska. Wystarczyło wejść w autobus i tam pojechać. Oszczędności miałam duże, nawet bardzo. Starczyłoby mi na lot wszędzie. Nie miałam jakiegoś konkretnego celu. Chciałam po prostu wejść na lotnisko i kupić bilet na najbliższy samolot.

Tak też się stało.                                  

8 komentarzy:

  1. Świetnie! A taka byłam szczęśliwa! Teraz to po prostu płaczę! Dlaczego tak się stało?! Dlaczego on umarł?! Moja druga koleżanka też ostatnio uśmierciła swoich głównych bohaterów... I teraz ja muszę przeżyć znów to samo... :'(
    Wracając do rzeczy to rozdział świetny... Znaczy smutny, ale wspaniały :'( Doskonale wyszło Wam czy Tobie, bo nie wiem w każdym razie opisanie jej stanu emocjonalnego :'( U mnie też (jak wie PrincesssOfSeas) umarł ktoś, ale ja totalnie nie mam głowy do opisywania tak smutnych uczuć. Staram się, ale nie potrafię dokładnie opisać emocji czy zachowania takiej osoby po stracie bliskich :(
    Wam to wyszło idealnie!... Tak smutno, ale idealnie!... Naprawdę zaczęłam płakać. Może dlatego, że owszem, jestem wrażliwa i (to będzie dziwne) nie ukrywam... Ostatnio polubiłam płacz (swój)
    No to czekam na kolejny rozdział. Poinformujcie mnie...
    Pozdrawiam...

    P.S Przepraszam, że komentarz taki ponury, ale nie mam siły ani ochoty na pisanie wesołych/szczęśliwych buziek po takich smutnych wydarzeniach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu, to było piękne! Dlaczego on?! Biedna Coutrney ;c Czekam na kolejny rozdział :)
    Zostałyście nominowane do LBA na moim blogu -----> http://ff-niallhoran.blogspot.com/2015/01/lba-1.html
    Pozdrawiam i życzę duuużooo weny ;***
    Dalila❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to smutne :(
    Biedna Courtney... To musiało być straszne ;(
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej :( tak nie można! słyszysz....
    To jest straszne... ale pięknie napisane :)
    Czekam na kolejne części :) i zastanawiam się jak Courtney sobie poradzi
    Zapraszam http://defend-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award,
    http://incubus-fanfiction.blogspot.com/2015/01/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog został nominowany do Liebster Award. http://torn-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka dziewczyny! Przybywam z nominacją do Liebster Award! Gratuluję, mam nadzieję, że weźmiecie udział! :)
    Więcej informacji:
    http://love-is-a-force.blogspot.com/2015/01/liebster-award-02.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdzial wspanialy, lecz mega smutny. Jestem o krok od płaczu. Kurcze, szkoda, ze mój ulubieniec zmarł. To cholernie dołujące. Wyszlo wam swietnie.

    OdpowiedzUsuń